Etykiety

piątek, 20 stycznia 2017

Przemyśl dwa razy...

Dlaczego...? - zbyt często zadawane pytanie.

No właśnie, po co, co mi takiego do tego mózgu wpadło żeby to zrobić... Dlaczego?! Jest to pytanie, które odkąd Flokidło do nas trafiło zadaję sobie z trzy razy częściej. Wiec będzie takie trochę: 'uczcie się na moim błędach'.



Oczywiście nie myśleć ze chodzi o: "po co mi był pies"! Mimo że czasami jest, ciężko męcząco, wszędzie brudno i mokro. A z rudej psiej mordki leci jak z Niagary po każdym piciu. Bo miski niekapki to jedna wielka ściema. I że gdy pada deszcz to oprócz bicia się z samym sobą trzeba bić się też z psem aby go namówić choć na krótki spacer, bo przecież jak mokro w łapki to źle... Mimo to wszystko nigdy w ciągu tych 6 miesięcy nie żałowałam, że jest rudy. Jeśli bierzesz psa musisz być świadomy że Twoje życie obróci się o 180 stopni. I nie będzie wymówki że nie chce się - bo psu się chce i jak nie na trawie to zsiura się na dywan... Tak jest, pogódź się, przebolej etc. ale weź sobie do siebie to co niżej.

Jest wiele innych rzeczy których można żałować, ale żal można mieć tylko do siebie (niestety... :P). Po pierwsze mały szczeniaczek nie jest małym słodkim misiem, kochającą Cię ponad życie a małą wredną bestią która wykorzysta każdą Twoją słabość do sowich celów, wygody i bycia szczęśliwym psiakiem. 



Pierwszy błąd: "raz jak pozwolę na łóżko to się nic nie stanie, zapomni, nauczy się...". Stanie się, bo trzeba pamiętać że już po kilku miesiącach z psa rozmiarów "mały" staje się "zdecydowanie za duży", a z charakterku "słodki szczeniaczek" przerzuci się na "upierdliwy wymuszacz". Więc zapamiętaj: nigdy, przenigdy nie daj się szczeniakowi! Nawet jeśli patrzy na Ciebie tymi słodkimi oczkami.

Moje drugie 'dlaczego' to zabawki... Zanim coś kupisz szczeniakowi przemyśl, zastanów się dobrze, bo możesz potem skończyć z potworem który uwielbia piszczące piłeczki, żyrafki, misiaczki i potrafi przez pół dnia (co jest tą lepszą opcją, druga: pół nocy) robić:
"squik squik squik squik squik squik 
squik squik squik squik squik squik 
squik squik squik squik squik squik 
squik squik squik squik squik squik"
Choć tutaj nie ma dobrego wyjścia, jak coś nie piszczy, to fajnie się tym rzuca, co u nas często skutkuje bliskim spotkaniem twarzy, talerza, szklanki z oplutym szarpakiem, przyprawionym odrobiną piachu czy innymi podłogowymi śmieciami.



Trzecia rzecz chyba jedna z ważniejszych: przemyśl kilka razy komendy których uczysz szczeniaka. Bo możesz skończy na przykład z rudym szczurem rzucającym łapami na prawo i lewo. Bez względu na to czy są łapki suche, mokre czy trafiają tam gdzie nie szkodzą czy nie... Bo czasem trafią w jasne spodnie, czasem w głowę, czy w talerz z jedzeniem lub miskę rozsypując wszystko w koło... No przecież tego chciałaś... Eh.... "Daj łapę" niby podstawowa komenda do wyuczenia ale zdecydowanie nie dla wszystkich psiaków... To akurat zakończę tutaj lekko pocieszając sama siebie: mogło być gorzej. Siostra, mająca takiego samego rudzielca, pół roku starszego, nauczyła wchodzić go na plecy. A wiec tak... Mogło być gorzej...




A jak z waszymi doświadczeniami z grupy: "po co mi to było?"